Pierwsze śniadanie powinno być zróżnicowane i zawierać zarówno węglowodany złożone (gruboziarniste pieczywo, płatki zbożowe) jak również pełnowartościowe białko, którego najlepszym źródłem są mleko, chude wędliny, sery czy jajka. Posiłek musi także zawierać dodatek warzyw lub owoc. Dobrym i szybkim rozwiązaniem może talerz płatków owsianych zalanych mlekiem z dodatkiem suszonych owoców czy orzechów. Bardzo istotne jest również drugie śniadanie. Kiedy dziecko nie zabierze go z domu, jest niemal pewne że na długiej przerwie w szkole zastąpi je chipsami lub batonem. Dlatego każdy rodzic powinien zadbać, aby zawsze w torbie szkolnej znalazła się kanapka pieczywa pełnoziarnistego z dodatkiem chudej wędliny, sera czy pasty jajecznej, a na deser owoc. Jako napój doskonale nadaje się jogurt pitny, kefir czy sok owocowy.
Jednym z największych problemów w żywieniu dzieci są przekąski. Bardzo często rodzice nie mają kontroli nad tym co dzieje się poza domem. Dlatego istotne jest kontrolowanie prowadzonych przez dzieci wydatków. Wadą przekąsek jest nie tyle ich kaloryczność co niska wartość odżywcza. Jeżeli dziecko, zamiast drugiego śniadania zje pączka czy słodkiego batona, to oprócz kalorii nie dostarcza nic znaczącego. Kiedy organizm otrzymuje pustą energię bez towarzystwa ważnych witamin i minerałów, ma ogromne problemy z jej przetwarzaniem, w efekcie czego łatwo obrasta w tłuszcz. To właśnie dlatego wiele dzieci mimo, że nie je dużo, to tyje. Uwarunkowane jest to właśnie bardzo niską jakością żywienia, w którym zamiast cennych produktów dominują jedynie bezwartościowe dodatki. Jak stwierdzono na podstawie przeprowadzonych analiz żywieniowych Centrum Dobry Dietetyk, w grupie dzieci poniżej 15 roku życia ponad 40% dostarczanej dziennie energii pochodzi ze słodyczy lub słonych przekąsek.
Mimo, ze żółtko jaja ma znaczące ilości cholesterolu w porównaniu np. z mięsem czy podrobami, to jednak nie ma konieczności ich drastycznego eliminowania w diecie. Jak się okazuje nawet przy wyższej podaży jajek, nie odnotowuje się znaczącego wzrostu cholesterolu we krwi. To, w jaki sposób cholesterol będzie wykorzystany przez organizm, zależy od wielu czynników, między innymi od zawartości kwasów tłuszczowych nienasyconych i fosfolipidów w diecie. Jeżeli ilość tych składników w pożywieniu jest odpowiednia, to nawet wyższe dawki cholesterolu nie są tak szkodliwe. I co się okazuje… Żółtko jaja zawiera bardzo korzystny stosunek wielonienasyconych kwasów tłuszczowych do cholesterolu, zawiera także odpowiednia ilość fosfolipidów, przez co zjedzenie nawet 2-3 jaj dziennie nie powoduje u zdrowego człowieka wzrostu cholesterolu. Osoby lubiące jeść jajka powinny starać się spożywać więcej błonnika a także ograniczać ilość tłuszczów zwierzęcych. Podsumowując, jeżeli nie ma żadnych większych komplikacji w układzie krążenia, a nasza dieta jest w miarę zdrowa, jedzenie jajek nie powinno stanowić zagrożenia.
Twoją aktywnością sportową są właśnie zajęcia wychowania fizycznego, które na pewno pomogą pozbyć się zbędnej tkanki tłuszczowej. Na początku proponuję wprowadzić proste zmiany dietetyczne, maksymalnie ograniczyć cukier (zamienić cole, słodkie napoje na wodę) wyeliminować całkowicie przekąski oraz fast foody. Jeśli uda Ci się przestrzegać tych zaleceń na pewno zauważysz zmiany zarówno na wadze jak i w wyglądzie swojej sylwetki.
To, że spożywanie czekolady łagodzi czasami nasze nadmierne napięcie i stres nie wynika raczej z zawartości magnezu a raczej oddziaływania innych składników obecnych w tym produkcie. Zawarty w niej cukier, wraz ze składnikami ziarna kakaowego, tłuszczem, kofeiną i fenyloetyloaminą wzmaga m.in. wydzielanie endorfin – substancji powodujących poprawę nastroju i samopoczucia. Fenyloetyloamina pobudza nasz układ nerwowy i pod jej wpływem dochodzi w mózgu do produkcji dopaminy – neuroprzekaźnika wywołującego uczucie przyjemności i zadowolenia. Czekolada może więc niektórym osobom dać uczucie łagodzenia stanów przygnębienia, apatii, pobudliwości a także wspomagać organizm w stanach ogólnego wyczerpania fizycznego i psychicznego. Ale raczej z magnezem niewiele ma to wspólnego.
Organizm człowieka w sposób najbardziej ,,niebezpieczny" rozwija tkankę tłuszczową w okresie dzieciństwa, tkanka tłuszczowa powstaje w tzw. sposób hiperplastyczny. Oznacza to, że młody organizm bardzo szybko mnoży komórki tłuszczowe, które są jeszcze młode i małe. Tworzą one na ogół delikatną warstwę luźnego tłuszczu, który dopiero przygotowuje się na rozrost po ukończeniu 21 roku życia. Wtedy jeszcze specjalnie nie widać dużej nadwagi. Kiedy stabilizuje się praca układu hormonalnego, tkanka tłuszczowa wchodzi w kolejną fazę – wszystkie komórki
tłuszczowe zaczynają intensywnie rozrastać się na grubość. Wtedy opanowanie zjawiska przybierania na wadze staje się bardzo trudne. Co jakiś czas próbujemy zrzucić kilka zbędnych kilogramów, w sytuacji kiedy nie jesteśmy konsekwentni kilogramy wracają z powrotem z nawiązką. Dlatego niezwykle ważne jest niedopuszczanie do wzrostu tkanki tłuszczowej w okresie dzieciństwa i dorastania. Jeżeli ten problem się pojawi, należy go jak najszybciej zwalczyć, przed wejściem w trzecią dekadę życia. Niestety osoby, które borykały się z nadwagą mają więcej komórek tłuszczowych niż te z prawidłową masą ciała dlatego też dużo łatwiej przybierają na wadze. Wszystko jednak zależy od Ciebie, jeśli będziesz odżywiać się racjonalnie, regularnie uprawiać sport problem zniknie i nigdy nie powróci:)
Niestety Twoja waga jest rzeczywiście zbyt wysoka w stosunku do wzrostu, dlatego też warto zabrać się do pracy i wprowadzić kilka zmian w swoim jadłospisie. Na początku musisz zdać sobie sprawę, że w Twój organizm nie lubi restrykcyjnych zabiegów dietetyczny, które mogą przynieść więcej szkody niż dobrego. Tak naprawdę musisz skupić się na dobrych jakościowo i odżywczo posiłkach, a problem będzie powoli znikał. Poniżej kilka wskazówek:
1. Słodkie płatki śniadaniowe zamień na płatki owsiane, ewentualnie musli z jak najmniejszą porcją cukru.
2 Pieczywo staraj się jeść razowe z dodatkiem chudej wędliny lub twarogu, dodatkowo pamiętaj o dużej porcji warzyw.
3. Wyeliminuj bezwzględnie wody smakowe na rzecz zwykłej wody mineralnej/herbaty bez cukru
4. Obiad jest w porządku, jeśli lubisz staraj się urozmaicać ten posiłek ryż zamieniaj na kaszę, ziemniaki czy pełnoziarnisty makaron, nie zapomnij o surówce do obiadu
5.Przekąska/podwieczorek nie może być ,,jakimś jogurtem" zwłaszcza pseudo owocowym z dużą porcją cukru. Jogurt naturalny zmieszaj z dowolnym owocem - powstanie pyszny owocowy:)
6. Jeśli masz problem ze słodyczami (1 baton na dwa dni to dużo!!!), postaraj się zjadać je nie częściej niż raz w tygodniu, możesz zrobić tzw. słodki dzień (jeśli przez cały tydzień uda Ci się unikać słodyczy raz w tyg. np. Sobotę możesz zjeść ich większą ilość).
7.Aktywność fizyczna powinna być wykonywana 3-4 x w tygodniu
Jeśli zapotrzebowanie na energię mieści się w przedziale 1470-2100kcal to wspomniana wartość spożywanych 1700kcal jest w porządku, natomiast problem efektywności takiej diety tkwi w szczegółach, którymi w tym przypadku będą odpowiednio dobrane proporcje składników odżywczych (białko, tłuszcze, węglowodany), powinny one wyglądać następująco: białko 20-25%, węglowodany 50-55% oraz tłuszcze 25%.
Wbrew oczekiwaniom, w pierwszych dniach stosowania drastycznych ograniczeń kalorycznych, dochodzi nie do utraty zbędnego tłuszczu, lecz szybkiego i wyraźnego spadku masy tkanki mięśniowej i innych narządów. Dodatkowym czynnikiem wpływającym na obniżenie wagi ciała, a związanym ściśle z rozkładem białek mięśniowych i glikogenu jest znaczna utrata wody w organizmie, co dodatkowo przyczynia się do upośledzenia wielu procesów metabolicznych w organizmie. Dalsze restrykcje żywieniowe silnie spowalniają metabolizm. Zmniejszenie podstawowej przemiany materii sięga 20-30%, co niestety bardzo ogranicza proces spalania kalorii i dalsze odchudzanie.
Migdały są jadalnymi nasionami migdałowca zwyczajnego. Zaliczamy je do grupy orzechów, chociaż w istocie nimi nie są. Zbiera się je maszynowo, następnie obłuskuje, oczyszcza, podsusza i sortuje według wielkości. Sprzedaje się je całe ze skórką lub bez niej, w postaci płatków, surowe, prażone, solone albo słodzone. Można z nich przygotować również masę marcepanową, masło migdałowe oraz proszek do sporządzania mleczka. Uprawiane są dwa rodzaje migdałów: słodkie i gorzkie. Wartość odżywcza słodkich jest tym większa, im dokładniej je pogryziemy. Słodkie migdały mają wiele zastosowań w medycynie. Używane są: jako środek wykrztuśny w schorzeniach oskrzeli, przy chrypkach i suchym kaszlu, przy chorobach układu moczowego (kamienie nerkowe, zwężenie cewki moczowej), dróg żółciowych, w zaparciach
Na podstawie badań naukowych stwierdzono, że skład i proporcje zawartych w migdałach komponentów pozwalają zaliczyć je do produktów o wyjątkowych właściwościach antynowotworowych. Migdały są bogatym źródłem:
-witaminy E, będącej silnym przeciwutleniaczem, zapobiegającym powstawaniu wolnych rodników. Dzięki temu chronią przed miażdżycą, zawałem serca, nowotworami, udarem mózgu, obniżeniem odporności i przedwczesnym starzeniem się
-białka – około 20 g w 100 g produktu, dlatego zalecane są w diecie wegetariańskiej
-witamin B1, B2, PP oraz potasu. Usprawniają one funkcje mózgu, zapewniając lepszą pamięć i koncentrację. Dlatego migdały poleca się uczniom oraz wszystkim tym, którzy chcą jak najlepiej przyswajać wiedzę. Witamina B2 poprawia także wzrok oraz nadaje skórze elastyczność
-magnezu potrzebnego do syntezy białek i pracy mięśni. Pierwiastek ten chroni naczynia włosowate przed zniszczeniem, bierze udział w syntezie znacznej ilości enzymów oraz odgrywa kluczową rolę w przemianach energetycznych cukru we krwi. Chroni też mózg narażony na częsty stres
-cynku uczestniczącego w podziałach komórkowych i pełniącego funkcje regulacyjne systemu odporności. Dlatego przy niedoborze tego pierwiastka częściej się przeziębiamy i cierpimy na zakażenia dróg oddechowych. Minerał ten utrzymuje też w dobrym stanie skórę, włosy i paznokcie.
Wypijanie odpowiedniej ilości wody w ciągu dnia jest jak najbardziej istotne. Ma to także ważne znaczenie dla procesu odchudzania. Brak odpowiedniego nawodnienia może rzutować na wiele reakcji metabolicznych:
- brak dostatecznego spożycia wody, utrudnia odprowadzanie ciepła przez organizm. Organizm nie może zamieniać tkanki tłuszczowej i wypromieniowywać jej w formie ciepła, kiedy nie może tego ciepła odprowadzać.
- brak wody utrudnia odbieranie kwasów tłuszczowych z komórek. Kwasy tłuszczowe nie mogą być sprawnie transportowane do miejsc spalania
- brak wody upośledza transport erytrocytów. Organizm traci zdolność dostarczania tlenu do komórek w efekcie czego upośledza się proces spalania składników energetycznych, w szczególności tłuszczy. Tłuszcze spalają się w tlenie.
- ograniczony dostęp tlenu do mitochondriów, wymusza szybsze spalanie węglowodanów. Może to u niektórych osób wzmagać apetyt na cukier i tym samym predysponować do tycia.
- brak wody zmniejsza zdolność do wysiłku. Im mniej efektywny wysiłek, tym mniejsza korzyść z prowadzonego treningu.
- woda schładza organizm, zapewniając szybszą utratę ciepła
To, iż drastyczne, niskokaloryczne diety nie przynoszą trwalszych efektów w procesie odchudzania przekonał się zapewne każdy, kto choć raz na szybko próbował zrzucić kilka kilogramów. Decydując się na głodówki nie zdajemy sobie sprawy, iż nasze nagłe restrykcje żywieniowe są nie tylko nieskuteczne, lecz często posiadają negatywny wpływ na stan naszego zdrowia. Z jednej strony głodówki wydają się być całkiem logicznym i uzasadnionym postępowaniem w walce z nadwagą. Jeżeli nadmiar jedzenia odkłada się w postaci zbędnego tłuszczu, to drastyczne ograniczanie liczby spożywanych kalorii powinno zdecydowanie uszczuplać jego zapasy? Czy jednak tak się dzieje?
Nagłe, drastyczne obcinanie kalorii w diecie to jedna z najgorszych i najmniej skutecznych metod odchudzania. O beznadziejności tego typu poczynań przekonał się zapewne nie jeden miłośnik i pasjonata stosowania kuracji odchudzających. Co z tego, że po tygodniu zadręczania możemy poczuć się 5 kilo lżejsi, kiedy nasza waga ze zdwojoną siłą powraca jak bumerang? Mało tego, ciało staje się miękkie, obwisłe i sflaczałe, skóra traci elastyczność, przypominając wysuszone jabłko. Czujemy się okropnie, narasta w nas frustracja, złość, i na domiar złego dokuczają bóle i zawroty głowy. Wniosek nasuwa się więc jeden - organizm nie da się oszukać i doskonale zna swoje możliwości. Rygorystyczne obcinanie kalorii powoduje, że ustrój staje się niezwykle oszczędny w wydatkowaniu ciepła. To całkiem logiczne, no bo niby jak trwonić energię kiedy się jej nie otrzymuje? Impulsywne diety głodówkowe wyzwalają specyficzne reakcje, które spowalniają przemianę materii i zwiększają podatność organizmu na tycie. Pożywienie to jeden z głównych czynników zwiększających tempo metabolizmu. Efekt ten określa się mianem swoiście dynamicznego działania pokarmu (sddp). Prawidłowo zestawiona dieta podnosi przemianę materii i pozwala spalić ok. 200 kcal więcej - tyle samo co podczas 20 min. biegu.
W odpowiedzi na gwałtowne odcięcie dopływu surowca energetycznego jakim jest pożywienie, organizm przechodzi na tzw. oszczędny płomień. "Nie ma paliwa - nie ma ognia". Komórkowe "piece" zamiast buchać ciepłem stają się chłodne, więc osoby pozostające na diecie głodówkowej często skarżą się na uczucie zimna i zbyt niskie ciśnienie krwi. W tak trudnych okolicznościach organizm staje się niezwykle zapobiegliwy, spowalnia spalanie składników energetycznych i stara się je gromadzić na trudniejsze czasy. Mało tego, w tych trudnych warunkach pokarm także dłużej zalega w przewodzie pokarmowym, by organizm mógł gruntowniej wykorzystywać dostarczane z niego kalorie. Najgorsze przychodzi jednak dopiero po zakończeniu kuracji. Ustrój jeszcze przez dłuższy czas pracuje na "oszczędnym płomieniu" i trudno mu spalić nawet niewielką ilość pożywienia. Wtedy to niewykorzystane paliwo skrupulatnie wędruje do komórek tłuszczowych. Rozpoczyna się więc ponownie gwałtowny proces tycia, określany mianem wahadła diety lub efektem jo-jo.
Kuracje odchudzające wymagają sporego wyczucia. Każde nawet najmniejsze zmiany odbierane są przez organizm jako zagrożenie i najczęściej kierowane przeciwko nam. Ograniczanie liczby spożywanych kalorii jest jak najbardziej słuszne, ale przed przystąpieniem do zmiany naszej diety musimy zastanowić się nad kilkoma sprawami. Po pierwsze, czy rzeczywiście spożywamy za dużo kalorii (w większości przypadków ludzie jedzą znacznie mniej niż wynosi ich rzeczywiste zapotrzebowanie!), po drugie, wszelkie ograniczenia należy robić stopniowo. Kaloryczność diety należy zawsze redukować etapami. Jeżeli dziennie spożywaliśmy np. 4000 kcal, to w pierwszym tygodniu odchudzania dietę powinniśmy obciąć o ok. 10% (400 kcal), w następnym znów o kolejne 10%, itd. Nigdy jednak nie powinniśmy schodzić poniżej wartości Podstawowej Przemiany Materii, która zazwyczaj nie bywa niższa niż 1200kcal. Pamiętajmy też, że najskuteczniejszym przyspieszaczem spalania kalorii jest wysiłek fizyczny, który nie tylko uszczupla zapasy tkanki tłuszczowej, ale także znacznie powiększa mięśnie czyniąc sylwetkę bardziej młodszą i atrakcyjną!
W zaistniałej sytuacji kiedy stosowałaś już dietę głodówkową proponuje stopniowo dojść do Twojej Podstawowej Przemiany Materii, na początek niech będzie to dieta 1200kcal, po 1-2 tyg 1400kcal i po kolejnych 2 tygodniach ok. 1600kcal. Oczywiście kaloryczność to jedno, kolejna sprawa to odpowiedni rozkład makroskładników. Proporcje powinny wyglądać następująco:białko 20-25%, węglowodany 50-55%, tłuszcze 25%.
Niewątpliwie jednym z najistotniejszych czynników żywieniowych, wpływających na przyrost tłuszczowej masy ciała jest nieregularny sposób odżywiania. Większość kobiet nie jada pierwszych śniadań, a dzień rozpoczyna od szybkiej, mocnej kawy. Cóż, nie zawsze jest czas na posiłek. Przed wyjściem do pracy trzeba przecież zadbać o ładny makijaż, pomyśleć o ubiorze, wyprasować mężowi koszule i przygotować dzieciom śniadanie. Zresztą, wczesnym rankiem słabo dopisuje apetyt, więc o posiłku nie ma mowy. Myśli o jedzeniu pojawiają się najczęściej wtedy, gdy koleżanka w pracy wyciągnie bułkę z pasztetem, kiszonego ogórka i soczek. Nic dziwnego, że na widok takich „rarytasów” żołądek nieubłaganie zaczyna się kurczyć i doskwiera przerażający głód. W perspektywie pozostaje więc najbliższy sklep spożywczy, względnie cukiernia. Na spóźnione śniadanie jest więc „gorący kubek”, rogalik z serkiem topionym lub drożdżówka. Potem w pracy mnóstwo obowiązków, pośpiech, stres, nie ma więc już czasu by pomyśleć o jedzeniu.
Apetyt powraca dopiero wieczorem, kiedy przychodzi całkowite rozluźnienie i odprężenie. Uczucie łaknienia jest wówczas tak silne, że trudno zapanować nad ilością zjadanego pokarmu. W mózgu rozpoczyna się prawdziwy „koncert” neuroprzekaźników sterujących zmysłami smaku i zapachu. Wtedy też nasila się apetyt po pokarmy z dużą zawartością tłuszczu i cukru, czyli te najbardziej kaloryczne. Przyjmowanie posiłku po wielogodzinnej przerwie powoduje, że w jelicie cienkim dochodzi do wzmożonego wchłaniania glukozy i tłuszczów oraz nasilenia reakcji metabolicznych, sprzyjających procesowi tycia. Wynikające z tego konsekwencje, to nie tylko przybieranie na wadze, ale także zwiększone ryzyko wystąpienia nadciśnienia, cukrzycy i miażdżycy. W celu utrzymania prawidłowej masy i składu ciała należy spożywać min. 4-5 posiłków w ciągu dnia w odstępach nie dłuższych niż 3 godz. i co najważniejsze o jednakowych porach.
Niestety nie jest to to samo. Niewielki kubeczek jogurtu owocowego może zawierać nawet kilka łyżeczek cukru. Dodatkowo ma niewiele wspólnego z obecnością w nim świeżych owoców. Kolorowy wsad to najczęściej zlepek mocno przetworzonego wsadu owocowego wzbogaconego dodatkowo w barwniki i sztuczne „ulepszacze” smaku. Jogurt owocowy najlepiej przygotować samodzielnie, wkrawając do jogurtu naturalnego prawdziwe kawałki owoców.
Zapewne tak, jeżeli polejemy je gęstym tłustym sosem, przy okazji zjemy schabowego i wszystko popijemy słodkim kompotem z wiśni.
Ziemniaki same w sobie nie stanowią większego zagrożenia dla osób z nadwagą, pod warunkiem że jada się je z umiarem oraz bez tłustych i słodkich dodatków. Ziemniaki same w sobie nie stanowią większego zagrożenia dla osób z nadwagą, pod warunkiem że jada się je z umiarem oraz bez tłustych i słodkich dodatków. Co więcej produkt ten wydaje się wręcz pomocny w realizacji programów odchudzających. Ziemniaki mają dużą objętość a przy tym niewiele węglowodanów i kalorii. Tak więc obiad z ich udziałem tylko na pozór wygląda obficie. Danie składające się z dwóch lub trzech ziemniaków w towarzystwie chudego kawałka mięsa i solidnej porcji surówki wygląda imponująco, a mimo to, dla komórek tłuszczowych niewiele z niego pożytku. Ugotowane ziemianki jeszcze bezpieczniej zjeść na zimno lub podgrzać je ponownie. Wówczas tworzy się tzw. skrobia oporna - składnik nietrawiony w przewodzie pokarmowym. Ostudzone lub odgrzane ziemniaki można przyrównać do „kulki z otrąb owsianych”, która nie tylko obniża kaloryczność posiłku, ale także wykazuje korzystne właściwości prozdrowotne.
Mechanizm gromadzenia tłuszczu polega głównie na rozrastaniu się komórek tłuszczowych oraz na ich ilościowym powiększaniu. Najwięcej komórek tłuszczowych powstaje w okresie dzieciństwa i dorastania. Swoją objętość komórki tłuszczowe szczególnie aktywnie zwiększają w wieku dorosłym. Organizm może zmniejszyć rozmiar komórek tłuszczowych, jednak nie może zmniejszyć ich ilości. Naprzemiennie występujące okresy tycia i chudnięcia powodują zarówno wzrost magazynowania tłuszczu jak i tworzenie zupełnie nowych komórek tłuszczowych.
Nagłe i drastyczne ograniczenie spożycia węglowodanów, przy jednoczesnym podwyższeniu konsumpcji białka i tłuszczu stwarza organizmowi mało przyjazne warunki egzystencji i funduje mu prawdziwą szkołę przetrwania. Nieprzystosowany i kompletnie zdezorientowany organizm zostaje postawiony w skrajnie trudnej sytuacji. To mniej więcej tak, jakby wysadzić nagle człowieka w wysokich zaśnieżonych Alpach i kazać zdobywać mu szczyty, mimo iż dotąd jego największym osiągnięciem górskim był wjazd kolejką na Gubałówkę.
Mimo wszystko organizm daje radę, głównie dzięki specyficznym możliwościom regulowania metabolizmu. W wyniku nagłego ograniczenia dowozu węglowodanów, ustrój człowieka intensywnie przestawia się na spalanie tłuszczu, co między innymi skutkuje pozornie pozytywnym efektem ubytku wagi. Ale istnieją jeszcze inne reperkusje toczącej się walki.
Im bardziej restrykcyjna dieta (mniejsza zawartość węglowodanów) tym większe ryzyko niekorzystnych następstw. Do kluczowych problemów zalicza się, nadmierne pobudzenie nerwowe, wzrost zakwaszenia organizmu, spadek sił fizycznych, odwodnienie, zaburzenia w gospodarce wapniowo-fosforanowej, wzrost ryzyka kamicy nerkowej, nasilona produkcja kwasu moczowego i większa podatność na rozwój dny moczanowej.
Dieta z niską ilością węglowodanów przypomina w pewnym sensie organizm funkcjonujący w silnym stresie. A jeżeli jest stres, to na ogół bez problemu spada też waga. Czy jednak jest to słuszna droga do wymarzonego ciała? Tutaj niestety pojawiają się już pierwsze wątpliwości. Istnieje coraz więcej doniesień ukazujących negatywne skutki eliminowania węglowodanów w diecie. Modyfikacje dietetyczne rzutujące na długofalowe pobudzenie hormonów o działaniu adrenergicznym mogą powodować niekorzystne działanie w obrębie układu krążenia, podobnie jak utrzymujący się stres. Efekt ten jest szczególnie niekorzystny, gdy niskowęglowodanowej diecie towarzyszy dodatkowy wysiłek fizyczny. Na niebezpieczeństwo pojawienia się różnych incydentów ze strony serca czy układu krążenia narażone są przede wszystkim osoby w wieku średnim i podeszłym a także te mające sporą nadwagą.
Obok bezpośredniego wpływu stresogennego, dieta może także źle rzutować na obraz zmian lipidowych we krwi sprzyjając promocji zmian miażdżycowych. Chociaż w wielu badaniach akcentowano pozytywny wpływ diety niskowęglowodanowej na spadek stężenia trójglicerydów, czy wzrost dobrego cholesterolu, to jednak są także akcenty negatywne, szczególnie kiedy deficyt węglowodanów zastępowany jest tłuszczem. Jak wskazują liczne doniesienia, dieta z niską podażą cukrowców może działać promująco na wzrost cholesterolu całkowitego, miażdżycorodnych lipoprotein LDL, homocysteiny czy markerów stanu zapalnego, co w wielu przypadkach może wyraźnie zagrażać zdrowiu a nawet życiu.