Katarzyna Osowska

Dotknij szczęścia

Ze szczęściem wcale nie jest łatwo. Chwilowy nastrój możemy sobie poprawić tabliczką czekolady, kupnem butów czy wizytą u przyjaciółki. Jak jednak złapać długotrwałe zadowolenie, nie dać mu przecieknąć przez palce, skoro niektórzy filozofowie, w tym Immanuel Kant, uważają, że szczęście jest tylko ideałem naszej wyobraźni.

Czy można je mnożyć?

Szczęście rozumiane jako zadowolenie z życia może trwać lub słabnąć. Nie można go powiększyć wyższą pensją, nowym samochodem, pięknym do-mem czy udanymi dziećmi. Dowodem na to są tragedie wielu osób, chociażby Marylin Monroe czy księżnej Diany, które były bogate, zdrowe, młode, piękne i… nieszczęśliwe. Poprawa komfortu życia nie zwiększa poczucia szczęścia. Właściciel skromnej kawalerki może być równie zadowolony ze swego losu jak osoba mieszkająca w pałacu. Wysokość dochodów jest więc kiepskim barome-trem szczęścia. Według Zygmunta Freuda, nie zapewnia go, gdyż pieniądze nigdy nie były marzeniem dziecka. Większość z nas jest najbardziej szczęśliwa w dzieciństwie, choć nie posiadamy wtedy jeszcze wielu rzeczy czyniących ży-cie bardziej komfortowym. Wszystko, co potem osiągamy, nie może nas wy-nieść ponad ów „dziewiczy” poziom dziecięcego szczęścia, którego nie można mnożyć.

To, że potrafimy je powiększyć, jest złudzeniem, któremu jednak za-wdzięczamy postęp cywilizacyjny. Te iluzje są czynnikiem motywującym czło-wieka do działania. Dzięki nim nie mieszkamy w jaskiniach, a naszym poży-wieniem przestały być korzonki. Mamy wygodne mieszkania, telewizory, lata-my samolotami, zażywamy coraz lepsze leki, dzięki którym żyjemy dłużej. Jed-nak gdy chodzi o szczęście, ta cała poprawa warunków życia jest płonną na-dzieją na raj i wzrost zadowolenia. Jedynie może nas chronić przed nieszczę-ściem, w myśl powiedzenia, że „bogacz ma dłuższą drogę do śmierci głodowej niż biedak”. Zabiegając więc o więcej i lepiej nie zmierzamy do nieba, napraw-dę jedynie gromadzimy zapasy na czas kryzysu.

Badania naukowe przeprowadzone w rozlicznych krajach świata, wyka-zały, że tylko wśród biedaków, ludzi żyjących w ubóstwie, niewielkie nawet zwiększenie dochodów powodowało różnice w satysfakcji z życia. Po przekro-czeniu pewnego progu zamożności, wzrost zasobów nie zwiększał zadowolenia. Poczucie szczęścia, optymizmu i nadzieja są słabo związane z dobrostanem ekonomicznym. Zależą od naszych wewnętrznych predyspozycji. Naukowcy uważają, że poczucie szczęścia jest zbyt ważne dla przetrwania ludzkiego ga-tunku, aby natura powierzała je okolicznościom zewnętrznym. Zależy ono od woli życia i związanych z nią trwałych predyspozycji psychicznych. Ponieważ współczesny człowiek jest potomkiem tych, którym wola życia pozwoliła przejść z sukcesem przez sito naturalnej selekcji, większość z nas rodzi się z wystarczająco silną afirmacją życia i wrodzonym optymizmem, by oprzeć się negatywnym zrządzeniom losu. Dlatego gdy znajdziemy się nad przepaścią, nie czekamy, że los nas przeniesie w bezpieczne miejsce, tylko sami zajmujemy się przeprowadzką. Potrzebujemy jednak wewnętrznej motywacji związanej z na-dzieją na powodzenie.

Zaczyna się od marzenia

Wiarę o lepsze jutro, otuchę i dobre samopoczucie czerpiemy z własnego wnętrza. Gwarantuje je nam biochemiczna maszyneria mózgu. Jeśli działa sprawnie – zadowolenie z życia i optymizm są naturalnym stanem umysłu więk-szości ludzi. Z jego pozytywnego nastawienia wytrącają nas choroby, porażki, katastrofy życiowe, które nie omijają nikogo. Budzą gniew, apatię, poczucie nieszczęścia, pesymizm. Bardzo rzadko niszczą jednak wewnętrzną wolę życia. Na przykład pogorszenie warunków życia odbija się najsilniej na zadowoleniu z sytuacji finansowej, słabiej na ogólnym nastroju, zwykle jednak chcemy mimo przeciwności losu żyć dalej. Dzięki tej wewnętrznej sile wracamy do równowa-gi, nawet jeśli sytuacja się nie poprawia. Warunkiem jest tylko niezniszczenie psychoneurologicznych mechanizmów ustroju odpowiedzialnych za wolę życia, np. alkoholem czy narkotykami.

Różne ankiety dotyczące zadowolenia z życia wykazują, że bardziej nas ono cieszy, niż martwi. Jedni znajdują szczęście w cieple domowego ogniska, inni gdy żyją szybko i robią dużo. Pierwsi stawiają na szczęśliwą rodzinę, mi-łość i wierność, drudzy spełniają się np. w pracy. Im jej więcej, tym daje więk-szą satysfakcję, pozwala tryskać energią oraz zapałem. Większość ludzi ocenia swoje życie jako dobre. Dziękuje opaczności za nie i… marzy. Marzenia są siłą napędową życia, jego esencją, dodającą czło-wiekowi skrzydeł. Bez nich jesteśmy w środku puści. Psychiatrzy i psycholodzy zajmujący się „szczęściem”, uważają, że każdy sukces zaczyna się od marzenia, gdyż są one siłą motywującą do wysiłku. Zazwyczaj pragniemy rzeczy bardzo konkretnych: dostać się na studia, zrzucić kilka kilogramów, pojechać do Pary-ża, więcej zarabiać. Jeśli to konkretne marzenie nie daje spokoju, należy podjąć wysiłek, aby je spełnić. Czasami na tej drodze jest syzyfowa praca, dużo bólu i łez. Jednak nigdy nie wiadomo, czy to najgorsze nie zamieni się w najlepsze. Zwykle z każdym następnym krokiem, bywa lżej, gdyż skupienie się na zadaniu optymistycznie nas usposabia, dając poczucie szczęścia. Potem możemy dzię-kować sobie, że daliśmy radę, spełniło się pragnienie.

Marzenie jest czymś, co nigdy w człowieku nie umiera i tylko on sam może je urzeczywistnić. Aby zostać człowiekiem sukcesu, należy odkryć swe pragnienia, odnaleźć pasję i za nią podążać. Gdy idziemy za swym marzeniem, potrafimy robić rzeczy niemożliwe. Często potrzebna jest do tego wielka wy-trwałość. Wędrujemy, przysiadamy na jakimś miejscu, aż odnajdujemy to wła-ściwe. Wtedy w duszy gra muzyka spełnienia. Czasami krótko, gdyż zrealizowane marzenie przestaje cieszyć. Na przy-kład marzymy o własnym domu, udanych dzieciach, dalekich podróżach. Wszystko to staje się rzeczywistością, a w nas nie ma szczęścia. Nie potrafimy dziękować za spełnione marzenia. Zaczynamy żyć następną potrzebą serca lub ciała.

Bądź dobrej myśli

Garniemy się do ludzi otwartych, uśmiechniętych, z pogodną twarzą, kontaktowych. Kiedy zaczynają się przed nami piętrzyć trudności, powtarzamy jak mantrę: „będzie dobrze, trzeba wierzyć, że to chwilowe, bądźmy optymista-mi”.

Oczywiście, nie są tu ważne pozytywne frazesy, gdyż optymizm nie pole-ga na bezmyślnym powtarzaniu, że wszystko będzie dobrze. Najważniejszy jest tu sposób patrzenia na świat i porażki. Rodzaj filtru, przez który na nie patrzy-my. Zakładamy go już w dzieciństwie. Jego kolor zależy od tłumaczenia przy-czyn niepowodzeń, które maluch słyszy od rodziców. Jeśli są one optymistycz-ne, tak będzie wyjaśniał świat. Skręciłeś nogę na łyżwach. Dobrze, że nie zła-małeś. Trzeba poćwiczyć i lepiej przygotować się do następnego zimowego se-zonu. Przy takim podejściu niepowodzenia nie deprymują. Traktowane są jako lekcja, która ma nas czegoś nauczyć. Dlatego optymiści patrzą na porażki jak na wyzwania i mobilizują siły, aby dopiąć swego. Pesymiści łatwiej się wtedy pod-dają i popadają w depresję, która niszczy siły witalne.

Amerykański psycholog Martin E.P. Seligman udowadnia ścisły zwią-zek między myśleniem pozytywnym, zadowoleniem z życia i zdrowiem. Ludzie pogodni rzadziej chorują i dłużej żyją, gdyż na nasze zdrowie wpływają procesy zachodzące w mózgu. Depresja obniża aktywność układu odporności. Potwier-dziły to m.in. badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii. Objęto nimi 70% kobiet chorych na raka piersi. U tych, które pomimo nowotworu starały się nie załamywać, patrzyć optymistycznie i współpracować z lekarzem, trudna terapia kończyła się sukcesem. U pacjentek załamanych, i zrezygnowanych biernych choroba postępowała.

Po prostu optymiści w trudnych chwilach nie wątpią i nie poddają się. Dlatego zazwyczaj przyjemniej i szczęśliwiej się im żyje. Cieszą się chwilą obecną, podczas gdy pesymiści koncentrują się na przeszłości lub przyszłości, pisząc w niej czarne scenariusze. Z optymizmem jest jak z bajkowym chłopcem zainspirowanym przez napotkanego staruszka do szukania daru, który go uszczęśliwi. Po wielu przygodach chłopiec odkrywa, że obiecanym darem jest obecna chwila. Nabiera umiejętności cieszenia się z niej i dostrzegania jej pięk-na. Potrafią to ludzie zadowoleni i szczęśliwi, podczas gdy ponuracy rozpamię-tują, co było (najczęściej złego) i obawiają się przyszłości.

Świat się śmieje

Ludzie szczęśliwi i zadowoleni śmieją się znacznie częściej niż „smuta-sy”. W ten sposób zachowują nie tylko pogodę ducha, ale i zdrowie. Śmiech jest doskonałym masażem mózgu. We krwi pojawiają się wtedy w ilości większej niż zwykle: glukoza, tlen i endorfiny (hormony szczęścia). Osłabiają one i niwe-lują poczucie cierpienia fizycznego oraz tzw. bólu życia. Przy tym nie uzależ-niają, tylko wzmacniają system odporności. Po prostu emocjonalny stan mózgu (przy śmiechu pozytywny) wpływa na zadowolenie komórek odpornościowych, mobilizując je do sprawnego działania. Ludzie, którzy często się śmieją, są życzliwi i pogodni, nie poddają się stresom oraz rzadziej zapadają na zdrowiu. Nauka coraz częściej wykazuje powiązania wrogości, nienawiści i cynizmu z rozwojem wielu chorób, a nawet przedwczesną śmiercią. Już samo przybranie gniewnego wyrazu twarzy powoduje przyspieszoną akcję serca oraz wzrost cie-płoty ciała. Cynicy i ludzie wrogo nastawieni do świata mają współczynnik śmiertelności siedem razy większy niż osoby uśmiechnięte.

Obudź w sobie dziecko

Zdaniem psychologów, każdy z nas nosi w sobie wewnętrzne dziecko, niezależnie od tego, ile ma lat. Jedni są z nim w dobrym kontakcie, inni w złym. Dobre relacje pozwalają nam mimo dorosłości zachować dziecięcą ciekawość świata, spontaniczność i zapał do życia. Umiejętność zabawy oraz odpoczynku. Przeżywamy wtedy uczucia bez lęku i wewnętrznej cenzury. Wybieramy bli-skich emocjonalnie ludzi i utrzymujemy z nimi satysfakcjonujące związki. Jed-nym słowem, dziecko, które mieszka w nas, sprawia, że jesteśmy szczęśliwi.

Aby łatwiej odnaleźć swoje wewnętrzne dziecko:

• wracaj wspomnieniami do swego dzieciństwa, bez upiększeń i przemilczeń;

• spełniaj własne niespełnione dziecięce pragnienia idź do cyrku, przejedź się na karuzeli, spraw sobie łyżwy czy piłkę;

• daj swemu dziecku to, czego nie otrzymałeś, gdy byłeś mały;

• ucz się od ludzi, którzy lubią swoje i cudze maluchy;

• staraj się przebywać z ludźmi, z którymi dobrze się czujesz;

• ucz się od swego dziecka i razem z nim. Jeśli masz z tym wszystkim dużo pro-blemów, może pomyśl o profesjonalnej pomocy.

autor: Danuta Brylska

Przeczytaj inne porady z tej kategorii

Geny na talerzu

Czerw 25, 2014 Inne

Jedzmy wszystko po trochu. To na razie jedyna rada, jaką mają dla nas żywieniowcy. Testy genetyczne, wbrew zapowiedziom, nie pozwalają jeszcze opracować cudownej diety.

czytaj więcej

Archiwum wiedzy i rozumienia

Czerw 25, 2014 Inne

Pamięć bywa dobra i kiepska. Dzięki niej odtwarzamy wspomnienia z dzieciństwa, kolor apaszki ukochanej na pierwszej randce, wzory matema-tyczne i twarze znajomych. Jej sprawności zawdzięczamy ...

czytaj więcej
POKAŻ